Również przepadam za tym występem. W ogóle nie byłam na początku pewna co do wyboru tej piosenki w XF, dlatego że początkowe porównania do Stevena Tylera wydawały mi się aż nazbyt oczywiste. Przez pieruńską chorobę drugi live XF nie wyszedł wtedy Michałowi tak, jak sam tego chciał (mi się i tak podobało, ale wiadomo- nie jestem obiektywna), natomiast duży szacunek wzbudził we mnie fakt, że Miszel zmierzył się z tym utworem po raz drugi niedługo potem, właśnie w DDTVN. Tym bardziej że zaśpiewał tam świetnie: pełna wczuwka (ale kiedyż on się nie wczuwa?
), cudowne ozdobniki (uwielbiam szczególnie moment 05:46-05:52, kiedy pod koniec wchodzi na takie mięsiste 'A'
) i wyciągnięcia, w których pięknie wybrzmiewa głębia jego głosu i vibrato.
Niezmiernie rasowe wykonanie wg. mnie.