W nocy przyśnił mi się Szpak, Michał Szpak oczywiście.
Nie pamiętam kiedy ostatnio coś mnie tak przeraziło. Miewam koszmary ale ten przebił wszystkie. Po przebudzeniu byłam cała roztrzęsiona!
Sen zaczął się całkiem fajnie. Pojechałam na koncert Michała, na którym miał zaprezentować swój nowy repertuar, który był utrzymywany w tajemnicy. Nikt go jeszcze nie znał.
Cała widownia była podekscytowana, ja też. Nagle wychodzi Szpak jak zwykle jest charyzmatyczny tryska dobrym humorem i energią. Zaczyna śpiewać, tłumy wiwatują. Ludzie podskakują, klaszczą i piszczą z wrażenia! A ja stoję jak wmurowana z rozdziawioną buzią a moje oczy robią się coraz większe i większe. Nie mogę uwierzyć w to co słyszę! Szpak śpiewa disco polo!
Ludzie w okół świetnie się bawią a ja zaczynam przeraźliwie krzyczeć. "Nie! Nie! Proszę, tylko nie to! To nie może się tak skończyć!" Zaczynam brutalnie rozpychać się miedzy ludźmi i biegnę w stronę sceny żeby go powstrzymać. Oczywiście cały czas krzycząc. "Przestań! Nie rób tego! Nie!..."
Obudziłam się tak raptownie, że aż usiadłam na łóżku! Byłam zlana potem. Cała dygotałam. Potrzebowałam chwili, żeby otrząsnąć się z szoku i zrozumieć, że to był sen. To było okropne. W czasie snu kłębiły mi się w głowie różne myśli. Jak on mógł to zrobić? Zawiódł wszystkie moje nadzieje. Jak ja będę teraz żyć bez niego?
Teraz po kilku godzinach wydaje mi się to strasznie śmieszne ale wtedy byłam przerażona. Nie wiem co spowodowało ten sen. Może to opóźniony rezultat traumy po obejrzeniu teledysku z żółtym dżipem na polu, którym nie uraczyłyście.
A może to NPMS, czyli syndrom napięcia przed płytą Michała Szpaka.
Nie wiem co wywołało u mnie ten sen ale nie chcę żeby się więcej powtórzył.