W związku z tym, ze jeszcze nie śpię
a jutro już będę musiała o tej godzinie spać, albo co gorsza inne rzeczy robić, to sobie tu wkleję to co sobie już wcześniej napisałam.
Moje podejście do sportowych pasji:
Tak przez większość cześć życia intensywnie pływałam, rezultat rozbudowane mięśnie łydek. Rower też był moim przyjacielem. Do czasu oczywiście, potem sport został zastąpiony dyskoteką. Potem studia i niekończące się imprezy w sumie lepsze od sportu bo waga moja nie przekraczała 45 kilogramów. Potem pewna choroba i nagle 60kg potem małżeństwo i ciąża i po urodzeniu 75 kg, masakra. Ale znalazłam sposób i po paru miesiącach miałam 53kg.
Dostałam rowerek stacjonarny, ale nie, to nie on mi pomógł, rowerek służył jako wieszak do ciuchów, był też stepper ale nudził mnie okropnie, także też wylądował pod łózko i jest tam do dzisiaj. Pomogła mi zmiana odżywiania i hula hop (normalny i z kulkami masującymi) tak to uwielbiam, i callanetics oraz rozciąganie. I tak prze dziesięć lat i dłużej miałam super sylwetkę. A potem różne sprawy sprawiły, ze miałam 75kg, tragedia
. No nic, musiałam się zmobilizować aby wrócić do poprzednich nawyków, żywieniowych i ruchowych, ale… znowu względy zdrowotne chciały mi przeszkodzić, nie dam się, żadnej chorobie się nie dam, wolę umrzeć szczupła
Ale nie o tym chciałam, tylko o sportach, dostałam rower, ale w związku z tym, ze trzeci rower nie mieści się w komórce, mój jest daleko w garażu, i na dodatek nie mam z kim jeździć bo moje dzieci pokonują na dzień ok 40 km nawet na ruchliwych drogach. A ja najchętniej pojeździłabym sobie na jakiś ścieżkach leśnych gdzie nie będzie mnie straszyć żadna ciężarówka przejeżdżająca obok mnie, i żadne dzieci na rolkach nie będą mi przejeżdżały pod kołami, czy tez pieski, trzylatki biegające itd. Jednym słowem chcę mieć trasę tylko dla siebie bez samochodów i innych zagrożeń.
No i mam też rolki, wydawało mi się, że jak jeżdżę super na łyżwach, to z rolkami też sobie poradzę, no niestety zapomniałam o tym, że na łyżwach jeżdżę sobie w kółko po równej przestrzeni i w sumie łatwo na nich zahamować. Oczywiście mój Tż kupił mi jak najbardziej profesjonalne rolki z super firmy itd.
W sklepie po dywanie wydawało mi się, że jestem do nich stworzona, jak poszłam do parku to przestałam tak myśleć, musiałam trzymać się tż-sza,
a jak jechałam sama to miałam wrażenie, że one osiągają kolosalną prędkość, z zazdrością patrzyłam na kobietki, które może miały mniej profesjonalne rolki ale one musiały zrobić parę ruchów aby się przemieścić do przodu, a ja
wystarczyło, że raz się odepchnęłam i już w zawrotnej szybkości jestem 100m dalej. Owszem uczyłam się technik hamowania ale jak to wykonać w praktyce, kiedy z zawrotną szybkością zapierniczam, no jak mam w tej sytuacji wyciągnąć jedna nogę do przodu, drugą zgiąć, albo w czasie tej jazdy (szybkiej, za szybkiej) ustawić rolki do środka. Jechałam jak najbliżej trawy aby w razie czego się na nią wywalić. Raz się wywaliłam na szczęście na krzaki.
Stwierdziłam muszę poszukać boiska i tam tak jak na łyżwach sobie pojeździć, znalazłam i faktycznie było ok, jeździłam sobie w koło, robiłam ósemki, przekładanki, no ale nudno trochę i na dodatek boisko na środku osiedla, wszyscy patrzą, no i trzeba było zmiatać jak młodzież przyszła grać w piłkę.
Stwierdziłam bez sensu, byłam na rolkach w sumie cztery razy, dwa razy w parku i dwa razy na boisku. Sprzedam je.
Tak wiec wróciłam do callaneticsu, ćwiczeń rozciągających, i hula hopu i mam zamiar wydłużyć sobie mięśnie łydek poprzez ich rozciąganie. Ćwiczę także z ciężarkami aby mieć ładne ramiona.
O, zapomniałam jeszcze o macie do tańczenia, ale to w poniedziałek, bo już serio, serio idę spać.
PS
Ciekawe komu będzie się chciało to przeczytać